 |
Alianci
w zdobytym przez Armię Radziecką Berlinie, w pierwszym rzędzie, drugi od lewej
— marszałek ZSRR Gieorgij Żukow, pierwszy od prawej — marszałek ZSRR Konstanty
Rokossowski, drugi od prawej — brytyjski marszałek sir Bernard Law Montgomery.
|
Wszelkie
badania, jakie przeprowadzają państwowe i niezależne ośrodki badania opinii
publicznej, wykazują (wg danych z 2015r.), że dla ponad 80 % Rosjan II Wojna
Światowa (Wielka Wojna Ojczyźniana) i zwycięstwo w niej Armii Radzieckiej jest
elementem ich tożsamości. Dla 83% Rosjan, wg badań niezależnego Centrum Lewada,
jest ono powodem do dumy.
PEWNEGO
DNIA
Trwała
II wojna światowa. ZSRR i Europa walczyły na wschodnim i zachodnim froncie z
hitlerowską nawałnicą.
Na północy Wielkiej Brytanii, w mglisty i wietrzny
wczesny ranek 21 listopada 1943r. przyszła na świat polska dziewczynka. To
byłam ja. Na czas porodu mama opuściła Londyn, był zbyt niebezpieczny.
Pojechała do Szkocji, do Edynburga, gdzie ordynowali polscy lekarze i nieopodal
stacjonowali polscy lotnicy, koledzy i przyjaciele jej brata. Ojciec w tym
czasie był poza domem, pływał w konwojach na polskich statkach handlowych,
wcielonych do służby Jej Królewskiej Mości i w londyńskim domu był gościem.
Tego
samego dnia w obozie Stutthof koło Gdańska sformowano kolejny transport
więźniów do obozu koncentracyjnego Dachau. Jak kilka lat potem zeznawali w
gdańskim sądzie więźniowie tego obozu: „w listopadzie 1943r. było dużo chorych
– ludzkich, żywych szkieletów, tzw. muzułmanów. Tych wszystkich skumulowano na
Bloku 5, w Starym Obozie. Tam trzymano ich dwa dni, nękano kąpielami w
Waschraumie, po 2 dniach odwieziono transportem do sanatorium, jak o nim
mówiono, a w rzeczywistości do Dachau. Ślad po nich zaginął. Dopiero, kiedy do
Dachau przysłano więźniów do nas, dowidziałem się, że z transportu liczącego
150 osób, do Dachau dojechało 30. W Dachau wzięli ich do szpitala, ale co z
nimi dalej się stało – nie wiedzieli”, o jednym ze współwięźniów: „...
transport przybył właśnie ze Stutthofu koło Gdańska, nie może stać na nogach.
(...) Panował tam straszny głód, więźniowie jedli schwytane jaszczurki, węże i
dżdżownice. W stolarni nie można było zostawić kleju, aby go, kto nie ukradł i
nie zjadł. (...) Z tego obozu wybrano najsłabszych i wysłano do Dachau”.
Kiedy
miałam zaledwie dwa dni, Władysław Gomułka został szefem Polskiej Partii
Robotniczej. Po aresztowaniu przez Gestapo na początku listopada 1943 r.
przywódców tej partii: Pawła Findera i Małgorzaty Fornalskiej (rok później
zostali rozstrzelani przez Niemców) na posiedzeniu KC PPR Władysław Gomułka
został wybranym na stanowisko I sekretarza. Jego kontrkandydatami byli Bolesław
Bierut i Franciszek Jóźwiak. Władysław Gomułka wpisał się potem w karty
historii PRL, Bolesław Bierut został po wojnie prezydentem Polski. Ale tego w
tym dniu nikt nie przewidywał. Zwłaszcza tutaj, w Wielkiej Brytanii.
Równo
rok wcześniej, 21 listopada 1942r. Niemcy dokonali zbiorowej egzekucji w
Wilnie, zginęło 17 osób, w zdecydowanej większości ludzi z Armii Krajowej (AK).
Trwała
wojna. W kontynentalnej Europie działy się przerażające i tragiczne rzeczy a
szkocka niania nucąc piosenki szkockich górali usiłowała utrzymać mnie przy
życiu. Nie dość, że byłam 8-miesięcznym wcześniakiem, to na dodatek nie miałam
ochoty na smoczek, a mama nie mogła mnie przystawić do piersi i karmić w sposób
naturalny.
Lekarze nie dawali mi większych szans na przeżycie. Od urodzenia
byłam karmiona łyżeczką.
Świat,
na którym się pojawiłam — był w oparach wojny, nad Londynem, gdzie mieszkali
rodzice, latały pociski V1 i cud, że żyję, bo jeden trafił w nasz dom. Osunęła
się ściana w pokoju dziecinnym, ale nie ta, przy której stało moje łóżeczko.
Koniec II wojny światowej zastał mnie wraz z rodzicami i bratem w Londynie.
PAMIĘĆ
Niewiele,
oczywiście, pamiętam z czasów wojny i poza urazem do pewnego rodzaju
dźwięków-świstów, nic złego mnie nie spotkało podczas jej trwania.
Dla
rodziny mamy wojna nie była już taka łaskawa, na wojnie zginęli jej dwaj bracia
lotnicy, jeden w Polsce w pierwszych dniach września 1939r, drugi, latający w
brytyjskim RAF, kilka miesięcy przed moim urodzeniem. Ta ostatnia śmierć była
dla niej bardzo bolesna
Rodzeństwo się wspierało na obczyźnie, zwłaszcza, że
mój ojciec pływał w latach 1941-1943 na polskich statkach (s/s “Lida”, “Lwów” i
“Lublin”) w brytyjskich konwojach do Archangielska i Murmańska oraz do portów
afrykańskich i często bywał miesiącami poza domem.
W
dniu, w którym przyszłam na świat, w swój pierwszy rejs pod brytyjską banderą
wyruszyła HMS „Zanzibar”, patrolowa fregata Royal Navy, zamówiona przez USA.
Pod amerykańską banderę okręt powrócił w maju 1946r. Eskortowała ona brytyjskie
konwoje na Atlantyku.
Wczoraj,
8 maja, rosyjski prezydent Władimir Putin, w rozmowie z brytyjskim premierem
Borysem Johnsonem, przy wymianie gratulacji z okazji 75-lecia zakończenia wojny
w Europie, z wdzięcznością wspominał brytyjskich marynarzy, uczestników
Północnych Konwojów, dzięki którym, Armia Radziecka i radziecki przemysł
otrzymali w czasie wojny niezbędną pomoc.
Dzisiaj, 9 maja, gdy w zegarku wskazówki stanęły na godz. 18.00,
zaczęłam odliczać 1,2.3.......... 60, sekund. Minuta milczącej pamięci za tych,
dzięki którym możemy świętować dzisiaj Dzień Zwycięstwa!
Nie
poszłam z portretem mego ojca w marszu Nieśmiertelnego Pułku w Petersburgu,
gdzie zostałam zaproszona przez członków rosyjskiego Stowarzyszenia “Północne
Konwoje”, portret taty został powieszony na internetowej Tablicy Pamięci
stowarzyszenia. Marsz odwołany, koronawirus pokrzyżował plany. Ale
razem z innymi rodzinami marynarzy i oficerów floty radzieckiej i alianckiej z
okresu Wielkiej Wojny Ojczyźnianej uczciłam ich wysiłek wojenny minutą ciszy i
wizerunkiem ojca w moim oknie.
Tak, jak to uczyniły marynarskie rodziny w
Petersburgu.
RÓŻNE
WOJENNE ŻYCIORYSY, WSPÓLNA DROGA
W
dniu, w którym w Edynburgu przychodziłam na świat, w podbitej przez Hitlera
Polsce, Stanisław Drewek, młody chłopak z pomorskiej wsi, syn bogatych
włościan, który nie służył z chwilą wybuchu wojny w wojsku polskim ze względu
na kat. C, ale w 1943r. podpisał volkslistę i jako posiadacz III grupy został
powołany we wrześniu 1943r. do Wehrmachtu - po szkoleniu rekruckim i złożeniu
przysięgi został przeniesiony do kompanii grenadierów Wehrmachtu stacjonujących
w miejscowości Baumholder.
Stanisław
Drewek uczestniczył m.in. w walkach o Normandię. W sierpniu 1944r. będąc już
ober-grenadierem, zdezerterował wraz z kolegą i oddał się w niewolę wojskom
amerykańskim. Jako Polak, został przekazany pod nadzór Polskich Sił Zbrojnych
na Zachodzie, przeszedł wojskowe szkolenie specjalistyczne (kierowcy wojskowego
i radiooperatora), brał udział w walkach polskich jednostek na Zachodzie. 25
kwietnia 1947 r. kapral Stanisław Drewek w Ośrodku Demobilizacyjnym nr 2 w
Quakenbrück zdemobilizował się, a 17 maja 1947 r. powrócił do Polski -
przybywając do Szczecina. Zajął się rzeźnictwem, a potem młynarstwem.
Półtora
miesiąca później, 3 lipca 1947r. mama wraz ze mną i bratem przypłynęła polskim
statkiem pasażerskim s/s „Batory” do Gdyni. Kilka dni wcześniej na statku s/s
«Toruń» wrócił do Polski mój ojciec. Rodzina z końcem lata 1947r. zamieszkała w
Szczecinie. Ojciec został wicedyrektorem i wykładowcą powołanej tam Szkoły
Morskiej.
 |
Brytyjskie dzieciństwo: moja mam Jadwiga i ja, Londyn, wiosna/lato 1944 |
Mój
życiorys wojenny jest typowy dla Polaków, których wojna wygnała za Zachód.
Obczyzna, praca rodziców w zachodnich formacjach wojskowych, repatriacja,
polski Szczecin... Nic specjalnego, setki tysięcy rodaków ma podobne życiorysy,
blisko milion z nich osiedliło się po wojnie na Pomorzu Zachodnim i w
Szczecinie. Współczesna pamięć historyczna dostrzega tylko repatriantów ze
Wschodu, chociaż na te tereny przyjechali w podobnej liczebności, co
repatrianci z Zachodu.
PROCES
PRZEMIANY
W
rodzinnej pamięci ukształtował się i utrwalił chwalebny wizerunek polskich sił
zbrojnych na Zachodzie. Z oczywistych względów. Mama pracowała w londyńskim
sztabie gen. Sikorskiego i narracja tamtego obozu politycznego rzutowała na jej
ocenę wojny. Ilekroć zasiadała do fortepianu, by zagrać “Czerwone maki na Monte
Cassino”, na klawiaturę instrumentu spadały krople jej łez… Ojciec
wykorzystywał doświadczenia z północnych konwojów w rejsach na daleką Północ. O
walkach żołnierzy radzieckich i polskich na froncie wschodnim uczyłam się w
szkole, w czasach PRL. Ale i to nauczanie było zawsze skażone niewidoczną nutą
urazów wobec ZSRR, jakie przyniosła ze sobą przymusowa emigracja Polaków z
Kresów, a tym samym - uczących mnie nauczycieli w podstawówce a potem w liceum,
często z wysokimi stopniami naukowymi. Pochodzili z Wileńszczyzny i okolic
Lwowa. Kult zachodniego frontu wojennego wzrósł po 1956r, w czasie tzw. odwilży
Gomułkowskiej. To wszystko przekładało się na szkolne nauczanie.
W
moim postrzeganiu II wojny światowej następowała dosyć powolna zmiana, zwłaszcza
po 1989r. A może nawet wcześniej, gdzieś od 1985r., kiedy miałam okazję
zwiedzać najpierw NRD, a potem połączone Niemcy, Skandynawię, Belgię.
Narastająca w tym okresie polska i europejska rusofobia, zmusiła mnie do
sięgania po niezależne źródła historyczne, przede wszystkim po lektury
brytyjskich historyków. Bezpośrednie kontakty z Niemcami, wizyta w obozach
koncentracyjnych na niemieckiej ziemi, niemiecki stosunek do żołnierzy
radzieckich i ich mogił – wszystko to budziło wiele pytań, na które szukałam
odpowiedzi.
By
poznać lepiej dzieje polskich władz na obczyźnie, tym samym poznać charakter
pracy mojej mamy, skierowałam uwagę ku brytyjskim źródłom historycznym. Były o
niebo bardziej obiektywne niż polskie czy amerykańskie, poza tym bardzo dobrze
opracowane, oparte ma materiałach źródłowych. I wtedy dopiero, od Brytyjczyków,
poznałam prawdę o Polsce tuż przed wybuchem II wojny światowej, o nieudanych
próbach montowania przez ZSRR koalicji antyhitlerowskiej i sprzeciwach Polski,
prawdę o podłożu politycznym układu Mołotow-Ribbentrop, itp.
Dzień
po dniu, fakt po fakcie, dokument po dokumencie. I tak moje brytyjskie
dzieciństwo, będące do tej pory w otoczeniu różnych mitów i legend, powoli
zaczęło przybierać inny obraz.
 |
Nieśmiertelny Pułk, Moskwa, 9 maja 2018r. |
W
roku mego 75- lecia, dwa lata temu, odwiedzałam Rosję majową, świętującą Dzień
Zwycięstwa. I było to przełomowa wizyta w pojmowaniu II wojny światowej. Dien’
Pobiedy świętowałam w Moskwie. Nie do końca jeszcze pojmowałam, czym jest to
święto dla Rosjan. Czym jest dla nich zwycięstwo radzieckich żołnierzy nad
faszystowskimi Niemcami.
Ale, gdy w ogromnym tłumie Niezwyciężonego Pułku szłam
ul. Twerską, niosąc ze sobą portret ojca, poczułam to, co czują Rosjanie, niosąc
portrety swoich rodziców, dziadków i krewnych - bohaterów Wielkiej Wojny
Ojczyźnianej.
Trzeba
to osobiście przeżyć, by zrozumieć. Na portretach maszerował ponad milionowy
tłum ludzi, którzy zostali zachowani w pamięci potomnych, jako niezapomniani
bohaterowie świętowanego zwycięstwa nad ludobójczym nazizmem, nad III Rzeszą
Niemiecką. W każdej rodzinie mieszkańców Rosji są tacy bohaterowie -
niezapomniani, czczeni, wspominani.
Często
pochowani bezimiennie w grobach kwater wojskowych rozsianych między Rosją a
Niemcami. Czasem, od dziesięcioleci zapomniani, jak ponad 3 tys. radzieckich
jeńców, pochowanych przez Niemców na obozowym cmentarzu, dzisiaj leżący pod
zwałami śmieci i ziemi w Stargardzie, czasem w nieodkrytych mogiłach w
szerokich rozlewiskach Odry, gdzie czekają na odnalezienie i godny pochówek.
Ale
to było, jak się okazało preludium.
II
wojna, a właściwie Wielka Wojna Ojczyźniana - przemówiła całą mocą swojej
grozy, a zarazem nieziemską siłą walki o przetrwanie i ludzkim pragnieniem życia,
przede wszystkim w 2018r. podczas dziennikarskiej wizyty w Petersburgu, dawnym
Leningradzie.
 |
Kaliningrad, wieczny ogień przed Pomnikiem 1200 Gwardzistów, 23.02.2016r.Ode mnie — dwie czerwone róże z biało-czerwoną wstążką |
Wcześniej
- w czasie indywidualnej prasowej wyprawy do Kaliningradu w lutym 2016r.
Obchodząc
z mieszkańcami Kaliningradu Dzień Obrońców Ojczyzny (23 lutego) zrozumiałam, co
miał na myśli Fiodor Tiutczew, rosyjski poeta pisząc: „Umysłem Rosji nie
zrozumiesz i zwykłą miarą jej nie zmierzysz”.
Tak,
to prawda.
Docierała ona do mnie w ekspresowym tempie, między pomnikiem
„Bohaterów I Wojny Światowej”, położony nieopodal Parku Zwycięstwa a Pomnikiem
1200 Gwardzistów (z 11-tej armii gwardyjskiej 3-go Frontu Białoruskiego),
którzy zginęli podczas szturmu na pruski Koenigsberg w czasie II wojny światowej.
U
Rosjan istnieje ciągłość historyczna i nikogo nie dziwi, że kilkanaście metrów
od kaliningradzkiego Domu Sztuki przy Leninowskim Prospekcie — na murach,
którego wisi tablica pamiątkowa Nikołaja Gumilewa (1886-1921), jednego z
czołowych rosyjskich poetów srebrnego wieku, który został stracony przez
bolszewików pod zarzutem udziału w spisku białogwardzistów, kontrrewolucyjnym,
i którego twórczość przez długie lata była w ZSRR na indeksie - na placu stoi
pomnik Lenina, wodza Rewolucji Październikowej. Po prostu, taka jest historia
Rosji i nikt nie ma zamiaru jej zmieniać.
Na
stosunek Rosjan do historii nie można patrzeć się oczami Polaka. By zrozumieć,
choćby pobieżnie, ich stosunek do II wojny światowej, pomników chwały
radzieckich żołnierzy czy polsko-rosyjskiego braterstwa broni, miejsc ich
pochówku na obcej ziemi, trzeba spojrzeć okiem Rosjanina, jego przeżyciami,
jego emocjami. Tylko wtedy będziemy mogli, choć w części zrozumieć, dlaczego
dewastacja pomników żołnierzy radzieckich czy ich mogił w Polsce, jest dla
przeciętnego Rosjanina tak niezrozumiała i tak bolesna.
Uzmysłowiłam
sobie to najdobitniej później — w Petersburgu.
 |
10.05.2018, Petersburg |
Po obchodach Dnia Zwycięstwa w
Moskwie, wraz z grupą polskich dziennikarzy zaproszonych przez Fundację im.
Gorczakowa w ramach rozwijania dyplomacji publicznej, wsiadłam do szybkiego
Saspana i wylądowałam na petersburskim dworcu. Był wczesny wieczór 9 maja 2018r.
Petersburg
był od zawsze moim marzeniem. Nigdy go nie widziałam. Miasto z cudownym
Ermitażem, niespotykaną architekturą, Wenecja Północy, jak piszą przewodniki
turystyczne, zimowa stolica rosyjskich carów, duch Katarzyny II Wielkiej,
wspaniale tradycje morskie, mnóstwo w historii miasta poloników. To wszystko
szalenie było ekscytujące. Cudowny, mimowolny prezent od Rosjan na moje
75-urodziny i zbliżające się imieniny, na które gubernator miasta dorzucił
jeszcze „Mazepę” ukochanego Czajkowskiego w Teatrze Maryjskim. Ale nie
przypuszczałam nigdy, że najbardziej wbije mi się w pamięć... cmentarz ofiar
oblężenia Leningradu.
 |
Petersburg - Piskariowski Cmentarz
Memorialny (Pamięci), 10.05.2015. |
Następnego
dnia po przyjeździe do miasta, rozgrzany, jak rosyjska bania, busik zawędrował
w północne rejony Petersburga i stanął przed bramą Piskariowskiego Cmentarza
Memorialnego (Pamięci). Słońce w zenicie, +29C, nietypowa aura, jak na
Petersburg o tej porze.
To
bardzo bolesne miejsce dla Rosjan – największy na świecie cmentarz ofiar II wojny
światowej. Miejsce skromne i bardzo wymowne.
 |
Petersburg, 10.05.2018 |
W
czasie hitlerowskiego oblężenia i blokady miasta, noszącego wówczas miano
Leningradu, pochowano tu ok. 470 tys. leningradczyków zmarłych z głodu, zimna,
chorób i bombardowań, oraz ok. 50 tys. żołnierzy. Tu został także pochowany
starszy brat rosyjskiego prezydenta - Wiktor Putin. Pochowany jest wraz z
innymi w ogromnej bezimiennej mogile, sygnowanej tylko tablicą z napisem 1942.
Kiedy
wraz z grupą polskich dziennikarzy przyjechałam na cmentarz, wchodzących witał
wieczny ogień na kamiennym piedestale otoczony kwietnikiem w barwach narodowych
Rosji.
Trudno
uświadomić sobie ogrom tego cmentarza, powoli przebija się przez ludzką
świadomość blisko pół miliona pochowanych tu bezimiennie ludzi w blisko dwustu
dużych, krytych murawą masowych grobach, rozgraniczonych tylko rokiem
pochówków. Znajdują się one po obu stronach półkilometrowej alei do
monumentalnego pomnika Matki – Ojczyzny, na fryzie, którego napisano: „Nikt nie
jest zapomniany, nic nie jest zapomniane”. I
to jest sedno pamięci historycznej Rosjan.
Zaczęła się ta prawda przebijać się
coraz mocniej do mojej świadomości.
 |
Petersburg, 10.05.2018 |
Zatrzymując
się przy płycie z datą "1943" znaczącą kolejny kwartał bezimiennych
grobów, pomyślałam, w skrytości serca: „Mój Boże, tego roku jesienią, mama
szczęśliwie rodziła mnie w edynburskim szpitalu z dala od bombardowanego
Londynu, jakaś inna kobieta w tym samym czasie umierała z głodu w Leningradzie.
I nie dała nikomu nowego życia... Być może leży w tej kwaterze”. Nie wszystkie
dzieci urodzone tamtego roku przeżyły blokadę, to byli moi rówieśnicy, gdzieś
pod murawą były ich prochy.
Nieopodal
w naręczach przywiędłych już czerwonych goździków u stóp pomnika
Matki-Ojczyzny, trzepotał się papierowy gołąbek pokoju, a na gałązkach
kwitnących brzózek zwisały czarno-pomarańczowe "lentoczki” Jakieś dziecko
umieściło pośród wieńców swój rysunek. Na skraju kolejnego kopca z murawą
dostrzegam symboliczną tabliczkę z nazwiskiem, pozostawioną przez bliskich.
Pamięć o tych ludziach, chociaż bezimiennych - nie umarła.
Wychodząc z tego
leningradzkiego cmentarza w Petersburgu byłam już innym człowiekiem, z inną już
świadomością o skutkach podboju Europy przez Hitlera i o sile ludzi radzieckich
w jego pokonaniu.
Wielonarodowe
społeczeństwo ówczesnej Rosji poniosło olbrzymią daninę krwi w odparciu wojsk
hitlerowskich na ziemi radzieckiej, a potem przy wyzwalaniu od nich innych połaci
Europy. Straty liczy się w dziesiątkach milionów istnień ludzkich...
 |
Moskwa, 9.05.2020 |
„75 lat temu, w maju 1945 r., Armia Czerwona
położyła kres tragedii XX wieku, triumfalnie zakończywszy najbardziej brutalną
wojnę w historii. Był to sprawiedliwy, heroiczny i ofiarny czyn całego narodu
radzieckiego - to on zmiażdżył nazizm, pokonał tę potworną siłę, która
przyniosła śmierć, smutek i cierpienie milionom ludzi. Jestem pewien, że
wdzięczny świat zapamięta ten wyczyn przez dziesięciolecia i stulecia, a dla
narodu rosyjskiego wytrwałość, wola i jedność pokolenia zwycięzców - na zawsze
pozostaną najwyższym przykładem świętej postawy wobec ojczyzny”, mówił Władimir
Putin, dzisiaj podczas okrojonych, ale bardzo uroczystych obchodów Dnia
Zwycięstwa w Moskwie.
Trudno
mu nie przyznać racji.
Zwracając
się do Austriaków w ramach inicjatywy kanclerza Sebastiana Kurtza, który
zaprosił liderów Rosji, USA, Wielkiej Brytanii i Francji do video-oświadczeń
nadanych z okazji 75-lecia wyzwolenia Europy od faszyzmu w austriackiej telewizji
ORF, rosyjski prezydent powiedział m.in., że nikt w ZSRR nie chciał tej wojny.
„Została narzucona Związkowi Radzieckiemu”. Wojska radzieckie ruszając w maju
1945r do ataku na Berlin, by dotrzeć do tego celu, przez prawie cztery lata
szły „przez piekło najkrwawszej wojny w historii ludzkości”.
„Bohaterska
i ofiarna była droga narodu radzieckiego do zwycięstwa. Czcimy jego odwagę,
wolę i męstwo. Był w stanie przezwyciężyć nieludzkie próby i obronić swoją
ojczyznę, ustalić wynik II wojny światowej, wyzwolić Europę i odnieść
zwycięstwo, na które czekał cały świat”, przypominał rosyjski prezydent.
Zapewnił również o pamięci wkładu „w pokonanie nazizmu naszych sojuszników w
koalicji antyhitlerowskiej, wszystkich, którzy walczyli w antyfaszystowskim
podziemiu”. „Pamiętamy miliony ludzi: starców, kobiet, dzieci, którzy zostali
zabici przez nazistów”, przypominał Władimir Putin, „pamiętamy tragedię
Holokaustu. Wielkie zwycięstwo uratowało ludzkość”. Wspominając zadbane w
Austrii groby radzieckich żołnierzy i wyrażając wdzięczność wobec Austriaków za
ich, „staranne i pełne szacunku podejście do tych bliskich nam miejsc pamięci”,
przypomniał: „Pamięć o zmarłych, o wydarzeniach wojennych, obrona prawdy o nich
i honoru prawdziwych bohaterów, to nie tylko nasz wspólny obowiązek. Jest to
kwestia naszego sumienia wobec całego pokolenia zwycięzców. Oni się w niczym
nie oszczędzali, abyśmy my, ich potomkowie - nie poznali tragedii wojny. I
dzisiaj - my też musimy zrobić wszystko, aby nikt i nigdy nie odważył się jej
ponownie wywołać. To nasza wspólna odpowiedzialność wobec przyszłych pokoleń”.
Tak,
to prawda.
 |
Radziecka i polska flaga nad Berlinem, maj 1945r. |
To
jest nasza wspólna odpowiedzialność przed potomnymi, tym bardziej, że na szlaku
od Siedlec nad Oką, od Lenino do Berlina- radzieckim żołnierzom w wyzwalaniu
Europy od faszystów towarzyszyli żołnierze polskiej armii sformowanej w Związku
Radzieckim. Równie jak oni - heroiczni, odważni i zdeterminowani do walki w
wrogiem – hitlerowskimi wojskami nazistowskiej III Rzeszy Niemieckiej.
***
Moja
droga życia zaczęła się w trakcie II wojny światowej w Europie. W Edynburgu,
gdzie wojska hitlerowskie nie zdołały sięgnąć. By zrozumieć znaczenie daty 9
maja dla Rosjan musiałam przebyć dosyć daleką, ale nadzwyczaj owocną drogę i
przebudować świadomość. Szłam do tego od Edynburga i Londynu, poprzez moją małą
ojczyznę, jaką jest miasto Szczecin, oferowane Polsce przez Stalina. Po drodze
były rosyjskie miasta: Kaliningrad, Moskwa, Petersburg i ich cmentarze, liczne
rozmowy z Rosjanami, sterta dokumentów historycznych, stosy literatury
naukowej. Miały też swój udział w tej przebudowie świadomości — wizyty na
Kaukazie i na Półwyspie Kolskim, wizyta w kaliningradzkim Muzeum Mórz i
Oceanów, w Muzeum Historycznym w Kirowsku i w Moskwie, w Muzeum Narodowym Czeczenii
w Groznym.
 |
Hitlerowski obóz w Ravensbrück, 8 .03.2015 r. |
Ale
i także odwiedzane przeze mnie wcześniej — hitlerowski obóz koncentracyjny dla
kobiet w Ravensbrück, czynny do chwili wyzwolenia go przez Armię Czerwoną 30
kwietnia 1945r., miasteczka dawnej Niemieckiej Republiki Demokratycznej i
znajdujące się tam groby radzieckich żołnierzy starannie pielęgnowane przez
mieszkańców, wojaże do Berlina, Drezna, Flensburga, czeskiej Pragi, Wiednia,
Kopenhagi, nawet Brukseli, ich muzea i miejsca pamięci, rozmowy z Niemcami —
politykami, dziennikarzami, działaczami społecznymi, byłymi szczecinianami,
nawet żołnierzami III Rzeszy ...
Ma
swój udział także Jarek Tomczak, emerytowany wojskowy, tropiciel historii,
pozwalając mi poznać dzieje cmentarza jenieckiego ze stalagu w podszczecińskim
Stargardzie, który odnalazł i szalenie wyboistą drogę, jaką idzie z uporem, by
pochowanym na nim radzieckim żołnierzom — przywrócić miejsce godnego pochówku.
Heroizm
żołnierzy radzieckich i bestialstwo żołnierzy hitlerowskich docierały do mnie z
różnych miejsc Europy i różnymi drogami. Wszystkie te wydarzenia, rozmowy,
miejsca — serwujące mnóstwo wrażeń, obserwacji i spostrzeżeń oraz zdobywana
wiedza historyczna — wymagały i wymagają ode mnie starannej weryfikacji,
dającej podstawy do własnych, autonomicznych opinii i ocen. A przede wszystkim
umożliwiające lepiej zrozumieć rosyjską pamięć historyczną.
To
jest dla mnie nadal i ciągle — bardzo pouczająca droga.
 |
Delegacja mieszkańców Kaliningradu - członków rosyjskiego stowarzyszenia
"Kaliningrad-Olsztyn-Świnoujście", (grupujące m.in weteranów, żołnierzy
rosyjskich stacjonujących w jednostkach radzieckich zlokalizowanych w
:Polsce) i ich gości.- składa wieńce pod szczecińskim Pomnikiem
Wdzięczności w przeddzień Dnia Zwycięstwa — 7.05.2016r. Pomnik został
rozebrany w 2019r. na mocy decyzją IPN. |
Comments
Post a Comment